Ramen ramen ramen! Widziałam go ostatnio niemalże wszędzie. Zdjęcia tej zupy zalały internet, a w szczególności instagram. Nie miałam pojęcia nawet co to do końca jest i czy takie danie naprawdę warte jest aż takiego zachodu? Czy może po prostu pokazywane jest bo to modne, a smak wcale nie powala? Nie byłabym sobą, gdybym nie zdecydowała się na własnej skórze( a raczej żołądku:)) przetestować jak jest. Uwielbiam poznawać nowe smaki, jestem otwarta i z ciekawością próbuje wszystkiego co dotąd było mi nieznane. No więc dzisiaj pragnę się z Wami podzielić moim nowym doświadczeniem gastronomicznym, jakim jest pierwsza micha( taak micha bo rozmiarem przypomina to małe wiaderko) zupy ramen.
Zacznijmy jednak od początku. Czym w ogóle jest danie o którym mowa w tym poście?
Ramen to japoński rosół, gotowany najczęściej na wywarze wieprzowym z makaronem noodle i innymi dodatkami zależnymi od rodzaju receptury. Na moje oko to mocno ulepszona wersja chińskich zupek. Jemy ją za pomocą pałeczek i wielkiej zazwyczaj drewnianej chochli, która umożliwia wypijanie z miski rosołu. Już sam sposób spożywania tej potrawy wydaje się być zabawny i ciekawy. Potem jest już tylko lepiej..:)
Wczoraj odwiedziliśmy restaurację WAGAMAMA w Manchesterze. Oprócz dania głównego zamówiliśmy również przystawki i świeżo wyciskane soki, jednak teraz wiem, że sam ramen jest tak syty, że jakiekolwiek startery są zwyczajnie zbędne :) Poniżej przedstawiam Wam dania jakie miałam okazję wypróbować.
1. Krewetki w tempurze z chilli i limonką
Tak wiem, ciągle tylko te krewetki. Ale co zrobisz jak lubię? :)
Były pyszne, bardzo pikantne i chrupiące. Sos również był ostry, mimo to okazały się być strzałem w dziesiątkę. Ostre potrawy to zdecydowanie moje smaki.
2. Baozi z japońską wołowiną w sosie barbecue.
O rany! Co to było za danie:) Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się odkryć tak obłędny smak. Nigdy wcześniej nie miałam okazji spróbować tych rewelacyjnych bułeczek gotowanych na parze, bardzo popularnych w krajach Azji. Te były nadziewane szarpaną wołowiną w sosie barbecue, japońskim majonezem i kolendrą. Droga przyjemność, ale smak wyjątkowy. 11/10 :)
3. Shirodashi ramen
W końcu przyszła pora na ramen. Zaskoczył mnie rozmiarem i ilością składników. Smak? Rewelacja. Ledwo wyszliśmy a ja już tęskniłam za tym aromatycznym rosołem.. i tęsknie do tej pory:) Nie mogę się doczekać kolejnego razu. Rodzajów tej zupy jest dość sporo, ja akurat zdecydowałam się na dodatki w postaci pieczonego boczku, jajka, pędów bambusa i cebulki dymki. Ja, osoba średnio przepadająca za rosołem znalazłam sobie nareszcie godnego zastępcę :)
4. Short rib ramen
Ramen wołowy mojego chłopaka był równie wyjątkowy. Naprawdę cieszę się, że tak dzielnie uczestniczy On ze mną w tych gastronomicznych eksperymentach, w końcu kto wie co następnym razem przyjdzie mi do głowy :))
Przechodząc jednak do dania muszę przyznać, że różnił się on od mojego nieco innymi dodatkami. Główną rolę grała tu ogromna kość wołowa, od której mięso odchodziło z niesamowitą łatwością. Było idealnie upieczone i świetnie komponowało się z rosołem. Do tego doszła pokaźna ilość kiełków, marchewki i słodkiego ziemniaka. Co tu dużo mówić, pycha!
Jeśli miałabym porównywać kuchnię japońską z chińską to zdecydowanie wybieram tą pierwszą. Wydaję się być ona o wiele delikatniejsza, nie tak tłusta, a przez to o wiele bezpieczniejsza dla żołądka. Poza tym sushi, moja kolejna miłość również wywodzi się z Japonii i mimo, że lubię czasami zjeść sajgonki, lub chow main to od dziś moje serce należy do zupy ramen :)
Muszę przyznać, że odkrywanie nowych smaków w taki sposób, sprawia mi mnóstwo frajdy i cieszę się, że tak licznie śledzicie posty dotyczące moich gastronomicznych przygód. Postaram się, żeby było ich tu znacznie więcej. Dziękuję i do następnego :)